sobota, 11 kwietnia 2015

Podsumowanie...

 ...ostatnich weekendów oraz życia codziennego.

Nie tak dawno temu zorientowałam się, że oprócz opisów z podbojów USA troszkę mało piszę o sobie samej. Problem polega na tym, że kompletnie nie mam na nic czasu. Wybór przedmiotów jaki dokonałam i obecna host rodzina oznaczają sla mnie szkołę, po szkole kilka zajęć dodatkowych, w domu nauka, a weekendy w 95% poza domem. 
No i jest jeszcze kwestia powrotu do domu... Wydaje mi się, że nie chcę pisać o normalnym życiu ze strachu, że popadnę w kwestie przemyśleń, że zostało mi mniej niż 100 dni... W takich momentach ogarnia mnie smutek, który... O. I znowu zaczęłam. Wybaczcie. Naprawdę nie chce o tym pisać.
  W szkole radzę sobie bardzo dobrze. Plus nie zawsze chce mi się uczyć. Zwykle wybieram ciekawe tematy zajęć, które przydadzą mi się później w szkole. Innych notatek nawet nie otwieram.
  Anatomii poświęcam dużo czasu dla zabawy. Na chemii zwykle śpię a do kartkówek uczę się na poprzedzającej lekcji historii. A i tak jestem jedną z najlepszych osób.
  Wciąż należę do klubu literatury. Niestety marching band skończyło się w ostatnich dniach listopada. Nadal uczestniczymy w paradach, ale to tylko i wyłącznie w nich. Z kolei orkiestra, taka z normalnych zajęć szkolnych miała swój koncert zimowy, a teraz przygotowuje się na jakiś inny, większy, by reprezentować szkołę. Także co poniedziałek mam próby.










  Hm... Co by jeszcze ciekawego o szkole napisać? O. Może o anatomii. A właściwie o mózgu. Owczym. Mieliśmy z nim zajęcia. Każdy miał swój. Mieliśmy najpierw ściągnąć z niego taką powłokę, a następnie przekroić na dwie równe połwy i popodpisywać wszystkie elementy. Później mieliśmy je wyrzucić. Ja jednak nie mogłam na to pozwolić, także po tygodniu azem z nowym dobytkiem - krowim okiem wylądował mózg u mnie w pokoju, w domu, za wcześniejszą zgodą host mamy. A mówili, że wymieńcy to normalna młodzież z całego świata...
  Ok. Skończyłam ze szkołą. Przechodze teraz do części czas wolny i Rotary. Zacznę od tego pierwszego, bo jest tego baaaaaaardzo mało. Jeśli jednak się znajdzie najczęściej staram się rozwijać swoje umiejętności i poświęcać zainteresowaniom. Także czasem coś czytam, czasem piszę, czasem coś tworzę z niczego (jak kilka dni temu kwiatka z drucika i lakieru do paznokci), Czasem muzyka w szkole mi nie wystarcza i wtedy też gram w domu. A czasem zdarza mi się zająć moją edukacją filmową.
  Dwa tygodnie temu miałam swoją prezentację podczas spotkania rotary. Była ona o Polsce, o mnie, o mojej rodzinie i o mojej wymianie - czym dla mnie jest i jak przebiega. Wszystkim bardzo się podobała i nawet w ostatnią środę, tydzień później zachwalali. Chyba mi się więc udało - przede wszystkim zainteresować, bo na to głównie stawiałam.

Ja w czasie prezentacji
I w czasie przyjmowaniu upominku w podziękowaniu za
prezentację 


  Kilka tygodni temu byłam w Nowym Jorku z moim wujkiem. I chodź zobaczyłam tam wiele rzeczy, to i tak muszę tam wrócić, gdyż czuję wielki niedosyt. Byłam tam dokładnie 28.02-1.03. Zamieszczę tylko kilka zdjęć. Jedynie te, które sama zrobiłam, więc mnie na nich nie będzie. Pokaz całości odbędzie się w połowie lipca u mnie w domu. Zapraszam :) 
Zwiedzanie rozpoczęłam od znanej
St. Patrick's Cathedral




która ma nawet ołtarz Matki Boskiej Częstochowskiej






często można spotkać tu turystów
zaraz po zakupach


Tak, jak zwykle trafiłam n remont




Rockefelle Center...






... czyli miejsce, gdzie co roku
staje ogromna choinka


A przed tym miejsce znajduje się wielkie, znane,
otwarte lodowisko


Tak oto wyglądają American Dalls
znane i mega drogie lalki. Ich ubrania
nie raz są droższe od normalnych, "ludzkich"


Times Square












Wall Street






Charging Bull




Wieża wolności




World Trade Center. A właściwie to, co teraz tam jest


czyli dwie fontanny z wypisanymi imionami ofiar


Pojawiłam się nawet na jednym z bilbordów w NYC :)


I trafiłam na koncert (szukaj tam, gdzie tłum jest)


Odnalazłam nawet gwiazdę wieczoru (swoją drogą było
grubo na minusie, jeśli chodzi o temperaturę...)


był to jakiś koncert żydowski (bo wszędzie ortodoksów widziałam)


A następnego dnia wisienka na torcie. 


Teraz mogę powiedzieć, że byłam
w NYC. Następnym tylko razem
wdrapię się na górę. 


Perspektywa zimna śniegu i mgły
nie podobała się zarówno mi
jak i mojemu aparatowi




  Tydzień potem, 7-8.03 byłam swój drugi raz w D.C. Byłam w Arlingtom Cementary - miejscu gdzie spoczywają tysiące żołnierzy USA, a także kilku prezydentów państwa. O generałach i innych ważnych osobach już nie wspominając. 
  Następnie wciliłam się w szpiega w SPY museum oraz poznałam historię szpiegostwa. Na zakończenie soboty wstąpiłam do muzeum historii naturalnej, gdzie miałam szansę podziwiać największy diament świata, a także tańczyć z motylami.
  Następnego dnia zwiedziłam Mount Vernon - dom a także miejsce śmierci i spoczynku pierwszego prezydenta USA G. Waszyngtona



Arlington







wartownik 



największy diament na świecie

w muzeum historii naturralnej

moje cudne motyle







szkielet żółwia. Sam żółw był ode
mnie o wiele większy

Waszyngton Monument przed samym zachodem słońca

Mount Vernon, czyli dom G. Waszyngtona

szkoda, że nie można było robić zdjęć w środku...
Był tam nawet klucz do Bastille

miejsce, gdzie został pochowany


Aleksandria - miasto niedaleko D.C
z piękną architekturą i rynkiem




  Kolejny weekend spędziłam na wyjeździe z rotary z innymi wymieńcami w górach Poconos. Mieliśmy tam zjeżdżać na pontonach, niestety pogoda nam nie dopisała i udaliśmy się do aqua patku. Jeszcze tego samego wieczora z perspektywy czasu rozmawialiśmy o naszych doświadczeniach i popełnionych błędach.




  Jak każdy może się domyśleć i tydzień później coś się działo - uczestniczyłam w kolejnym spotkaniu DAR. Tego samego też dnia odbyło się moje pierwsze od listopada spotkanie z poprzednimi hostami. Bło... Takie zwykłe. A może to była jedynie przykrywka?
  I w końcu doszłam do ostatniego weekendu 28-29.03. Był to mój już trzeci weekend w D.C. Tym razem jednak spędziłam go dodatkowo z Chiką (z Japonii). Weekend ten był zapłanowany jeszcze ponad miesiąc temu. Miał być to weekend  rozpoczęcia Cherry Blossom Festival - kiedy to naokoło jeziora gdzie znajduje się Jefferson Monument, kwitną wiśniowe drzewa prosto z Japonii. Niestety. Ostatnie wydłużenie zimy sprawiło, że moje różowe drzewa nadal były brązowe, jedynie z zalążkami pąków. Nie oznaczało to jednak, że nie zwiedziłyśmy stolicy, o nie. Wręcz przeciwnie. Zobaczyłyśmy chyba wszystkie możliwe pomniki i inne zabytki takie jak Library Congress czy Capital Building.
library of congress






















biblia Gutenberga


kopuła od środka - Capital Building


A tak ogólnie wygląda wnętrze


Jest tam 100 pomników, po dwa z każdego stanu. Na pomniku
może być każdy. Floryda bowiem ma osobę, która wynalazła
klimatyzację ;)


A to widok z zewnątrz




Native American's Museum













podpisy już wkrótce





































































3 komentarze:

  1. Świetny post! :D Bardzo fajnie, że dodałaś tak dużo zdjęć. Z tego co widzę, masz tam bardzo dużo atrakcji. Nawet nie masz pojęcia, jak Ci zazdroszczę! Na szczęście do mojej własnej przygody został już tylko rok.... Ufff! Gdyby to miały być np. 2 lata, to chyba bym nie wytrzymała!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na kiedy dokładnie masz zaplanowany powrót?

    OdpowiedzUsuń