niedziela, 2 listopada 2014

Klub szachowy, literacki oraz marching band

  To, co uwielbiam w mojej obecnej szkole, to olbrzymi wybór zajęć pozalekcyjnych. Tutaj każdy może wybrać coś dla siebie. Od zajęć sportowych, przez gotowanie i wolontariat, po klub szachowy. Kluby i inne takie zajęcia, to też najlepsza sposobność na poznanie nowych ludzi. Ja sama musiałam zapisać się do kilku. Na początku miał to być klub szachowy i Interact. Niestety po tym, jak okazało się, że odbywają się w tym samym terminie poprzestałam na szachach i klubie literackim.
  Klub szachowy - odbywa się zwykle w czwartki, ale też czasem w środy. Jak do tej pory uczyliśmy się różnych sztuczek i tricków, które baaardzo pomagają w grze. Także poznaliśmy zasad zapisywania poszczególnych ruchów i używanie zegara. Co jak dla osoby, która gra jedynie z komputerem było bardzo ciekawe i czasem nie lada wyzwaniem. Najlepsze było, jak jakiś "starszy" chłopak (w sensie nie nowy) podszedł do mnie i zapytał, czy znam nazwy figur. Oczywiście. Wyrecytowałam mu wszystkie. Po polsku. Stanął jak wryty. 15 minut później miałam narysowane przez niego figury i podpisy - co jak się nazywa.
  Klub literacki - tutaj to kompletnie nie wiem, czemu się zapisałam, bo z literaturą to ma mało wspólnego - głównie poezja i recytowanie z pamięci różnych rzeczy i dzielenie się znaleziskami i przeczytanymi tekstami. Jednak strasznie odpowiada mi atmosfera. Poznałam też tu wielu bardzo oryginalnych osób - śpiewających, tworzących, komponujących, czy po prostu w świetnym stylu (Mój Stevie <3 a tak serio to jest mega pozytywny, aż przechodzi to na innych).
  Z tego klubu zdążyłam się już podzielić polską poezją, a dokładniej mówiąc Adamem Asnykiem (nie umiem się uczyć na pamięć zagranicznych tekstów) no i oczywiście byłam w Newarku na Dodge Poetry Festival.

  Od trzech tygodni jestem również w marching band. Tutaj mogłabym więcej opowiadać - po tygodniu grałam nawet na boisku. Co z tego, że nie znając kroków jedynie stałam w miejscu... Osobiście nie oglądałam tego filmu. Nie jestem przekona, czy chcę się tam widzieć. Raczej każdy mnie rozpozna ;) 
 Mam nadzieję, że nie muszę wyjaśniać, co to jest marching band i filmik pokaże tym, co nie wiedzą ;)
  Powiem szczerze, że te dwie godziny dwa razy w tygodniu na próbach, to najlepszy czas spędzony w szkole, którego nigdy nie zapomnę. Również tutaj najszybciej znalazłam wielu znajomych, przyjaciół. Bo całe marching band to jedna, wielka rodzina (która uwielbia polskie delicje)

PS. Tak, wiem, że spodnie do uniformu są co najmniej 10 rozmiarów za duże. Nadal nad tym pracuję (ograniczenia czasowe nie dają mi skończyć drugiej nogawki)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz